Witajcie! Dzisiaj coś o mojej pasji a raczej coś o czymś co mogło by być moją pasją gdy by nie okoliczności braku wzroku.
Chodzi o szeroko pojęte biwaki pod namiotem.
Ja w sumie nigdy w życiu nie spałem pod namiotem, albo jakiś raz jeden, ale to w domu w ogrodzie.
Zdarzyło mi się to dopiero teraz, konkretnie w listopadzie.
Na facebooku jakiś czas temu ksiądz z klasztoru na Piwnej dał pomysł żeby za nocować w namiocie. Wielu osobom wydało się to dziwne bo jak to w listopadzie gdy temperatura zbliża się do zera spać w namiocie.
Ja jednak postanowiłem spróbować, ponieważ wiem, że lubię spędzać czas blisko natury.
Nie bardzo wiedziałem jak się do tego przygotować, więc zacząłem od zakupu namiotu.
Schronienie na takim biwaku to jedno, ale coś pod czym będzie ciepło pod czas snu to drugie. Zapakowałem śpiwór jaki miałem w domu czyli coś co komfort temperatury ma taki jak koc, za brałem karimatę i dwa dodatkowe koce i w drogę..
Zapomniał bym jeszcze o piwie, kiełbasie i tak dalej.
Więc też poszło do plecaka i teraz to naprawdę w drogę.
Ognisko było spoko, przy ogniu cieplutko, okoliczności przyrody: czego chcieć więcej.
Po ognisku trzeba było iść spać, więc rozstawiliśmy namioty, rozłożyliśmy ekwipunek i do spania.
Co to była za noc?
Przez jakiś czas wielkim problemem był brak poduszki, po kilku godzinach o bódziłem się szczękając zębami, okazało się, że śpiwór, karimata, koc na śpiworze i koc pod karimatą to jednak jest za mało.
Doczekałem jakoś do rana, ale nie było to przyjemne, jednak coś to we mnie zaszczepiło, gdy bym mógł to teraz chętnie wybrał bym się na jakąś wędrówkę z namiotem, śpiworem i wszystkim co w takich sytuacjach się używa. Niestety obecnie nie jest to możliwe i nie wiem czy kiedyś będzie, chociaż marzy mi się spędzenie kilku dni w lesie, w ciszy i spokoju, pobódka o wzchodzie słońca oczywiście w lato, śpiew ptaków i tak dalej.
Jedyne co jest możliwe to kolejne ognisko na, które idę w sobotę, tym razem z lepszym śpiworem i lepszą karimatą.
Zobaczymy jak będzie tym razem.
Jeeeeny, żarłabym. Jak Reksio szynkę.
Latem musi być wspaniale, śpiew ptaków, pobódka o wzchodzie słońca, super, ale zima też ma swój klimat.
Jak najbardziej rozumiem. Moje namiotowe dni to woodstock 🙂 Na prawdę coś w tym jest, też muszę to powtórzyć, ale nie tak hardcorowo, jakoś latem 🙂
W Pobierowie jest całkiem przyzwoicie.
Ogólnie tak, ale chodzi o to, że trzeba planować wyjście typu pole namiotowe lub coś takiego a już z programu za nocój w lesie, który polega na tym, że są wyznaczone miejsca gdzie można za nocować na dziko w środku lasu sobie nie z korzysta taki niewidomek, natomiast rzeczywiście tak połowicznie jest to do realizacji, chociaż biorąc pod uwagę, że pewnie pola namiotowe są gdzieś na uboczach to i z ewentualnym dojazdem komunikacją nie jest łatwo.
A dlaczego brak wzroku ogranicza?
Ja kiedyś z niewidomym człowiekiem spałam na polu namiotowym, oczywiście w lecie.
Znam kilku niewidomych, którzy potrafią rozbić namiot.
WIęc jest to możliwe.
Zainwestuj w dobry śpiwór, to podstawa.
I ubierz się ciepło najlepiej w dresy do spania, łatwiej si ę z tego rozebrać niż zmarznąć.
Gdy byłam młodsza wielokrotnie uczestniczyłam w obozach rozbitych w lesiew nadmorskich wioskach, oczywiścipod namiotami. Jednego roku mieszkaliśmy bardzo blisko wydm.
Mimo, że sztorm sięgał 10 w skali Beauforta nic nam się nie stało.
Były to osoby z różnymi niepełnosprawnościami, więc, można było.